lutego 04, 2021

"Idealna mama" też się czasem złości

Kiedy nie miałam jeszcze dzieci wyczytałam gdzieś, że właśnie dzięki nim rodzice uczą się cierpliwości. Pomyślałam: świetnie, to coś dla mnie! Zmienię się! I jeszcze to nowoczesne  bezstresowe wychowywanie.  Wszystko da się rozwiązać spokojną, życzliwą rozmową z dzieckiem - nigdy żadnego krzyku! Powiedziałam sobie, że będę właśnie taką "idealną mamą". Ale co, jeśli dziecko samo ma problem z emocjami? Tego nie przewidziałam...

Kojarzysz taką sytuację? Jesteście w sklepie - Ty i Twoje dziecko, które ewidentnie ma zły humor. Krzyczy wniebogłosy, chce coś od Ciebie wymusić. Spieszy wam się, trzeba szybko cos kupić, zrobić obiad, bo niedługo musicie pojechać załatwić coś pilnego. A na dodatek dziecku chce się siku. I pić. Ludzie wokół się gapią ze złością lub politowaniem. Idealna mamusia w tym momencie kuca przed niesfornym dzieckiem, aby ich oczy były na równym poziomie, uśmiecha się i ciepłym, spokojnym głosem tłumaczy. Dziecko się uspokaja, oboje się uśmiechają i w spokoju kontynuują zakupy. 

👉 Kilka słów o wybuchach dziecka Nie oceniaj po pozorach


Nie-idealna mama

A ja? Nie jestem taka idealna...

Zbieramy się rano do przedszkola. Karolek próbuje sam się ubrać, zapiąć buty i kurtkę. Coś mu nie wychodzi. Zaczyna się denerwować. Chcę mu pomóc. Ale on się złości jeszcze bardziej, bo chce sam. Zaczyna krzyczeć i płakać. Ja się również złoszczę, bo musimy już wychodzić, jesteśmy spóźnieni,  trzeba jeszcze odśnieżyć auta i odwieźć Siostrę do szkoły. A on jest taki uparty i nie daje sobie pomóc. W końcu biorę tą kurtkę i sama zapinam. A on płacze i ją rozpina. Nerwy puszczają. Obojgu.

Przyznajmy, że sprawa jest trudna. Każde dziecko ma prawo do złości, do wyrażania swoich emocji, do nie panowania nad cierpliwością. Złość trudno jest rozpoznać i regulować. Autyści mają to jednak znacznie utrudnione. Nie potrafią powiedzieć, co konkretnie je złości, ani wyrazić, co by chciały. Nie potrafią kreślić emocji, a co dopiero panować nad nimi. Niemal codziennie trzeba walczyć ze złością naszych wrażliwych dzieci. Z niekontrolowanymi wybuchami, czasem nawet i agresją. Tylko w ten sposób komunikują - że granica jest przekroczona, coś je przytłacza, przerasta, że plan dnia został naruszony, mają za dużo bodźców (złość i agresja u dziecka autystycznego to z kolei odrębny temat, na kiedy indziej).

Ale co z mamami? Kochamy swoje dzieci najbardziej na świecie, więc chcemy być dla nich ostoją i dobrym przykładem. Mama ma uspokajać, pomóc dziecku się wyciszyć. Zachowując uśmiech i pogodę ducha, aby dziecko mogło brać przykład, bo nasz humor się dziecku udziela. Pomagamy im nazywać emocje, uczymy jak sobie z nimi radzić. Próbujemy być perfekcyjne i cierpliwe. Mówimy sobie: musisz być silna, musisz być przykładem dla dziecka.

Ale nie oszukujmy się, czasem ciężko zachować spokój i tryskać radością. Tyle mówimy o walce ze złością naszych dzieci, a same czasem nie dajemy rady. I mama się złości - najpierw po cichu, "w środku", albo gdy dziecko nie widzi. A z czasem coś pęka i zdarza się, że stracimy cierpliwość, nakrzyczymy na dziecko, powiemy coś za dużo. Potem pojawiają się wyrzuty sumienia. Bo przecież mama kocha swoje dziecko najbardziej na świecie i nie chce go skrzywdzić. Gdy złość wymyka się spod kontroli, pojawia się poczucie bezradności, porażki, uważamy, że jesteśmy beznadziejne.

Dwie twarze Mamy


Dlaczego się złościmy? 

Zazwyczaj dlatego, że nie jest tak, jak byśmy chcieli. Dziecko nie rozumie naszych spokojnych tłumaczeń. A ono się złości, bo nie potrafi wyrazić tego, co czuje/ma problem z czekaniem na swoją kolej. Jęczy cały dzień, marudzi, co chwilę coś chce, po raz n-ty słyszysz "maamooo", hałasuje zamiast bawić się w ciszy i spokoju. Do tego dochodzi natłok codziennych obowiązków, trosk, zmartwień, które się nawarstwiają. Czasem jesteśmy po prostu zmęczone. Boli nas głowa. Nie potrafimy kolejny raz tłumaczyć dziecku tego samego, spieszymy się. I wybuchamy.


Jak sobie radzić ze złością? 

Jak nauczyć tego dziecko, skoro same czasem nie potrafimy? Z drugiej strony zastanówmy się, jak dziecko ma się uczyć panować nad emocjami, jeśli mama zawsze jest taka spokojna, uśmiechnięta i nigdy się nie złości?  A może pokażmy dziecku, że też czasem walczymy z nerwami? Mówmy głośno, że jesteśmy złe, ale znajdujemy na to sposób. Nie chowajmy uczuć. Jako mama też masz prawo zapłakać z bezsilności, nawet przy dziecku. Jesteś tylko człowiekiem. Nie bój się, nie ukrywaj tego przed dzieckiem.

Kilka sposobów walki ze złością (dla mamy i dziecka):

  • głośno nazywaj emocje, mów: "jestem zła, bo spieszę się, a ty robisz wszystko powoli/bo chcę wypić spokojnie kawę/bo nie rozumiesz dlaczego nie możesz zjeść wafelka przed obiadem"
  • przypominaj sobie, że to tylko dziecko, które wielu rzeczy jeszcze nie rozumie, uczy się emocji, często nie robi tego specjalnie, ono po prostu nie potrafi nad sobą panować, a pewnie by chciało; mów do niego: "kocham cię nawet jak czasem się złoszczę/złościsz się ale pamiętaj, że cię kocham"
  • znajdź sposób, aby się uspokoić, jak tylko czujesz, że zaraz wybuchniesz - weź głęboki oddech, pomyśl że to tylko dziecko, kochasz je nad życie, wypij szklankę wody, wyjdź do innego pokoju, cokolwiek 
  • nawet gdy pękniesz i krzykniesz, przestań jak tylko się zorientujesz - pokażesz dziecku, że udało ci się zapanować nad emocjami
  • znajdź czas dla siebie, odpocznij na chwilę od dzieci, uwolnij głowę od trosk - poćwicz, znajdź hobby, pooglądaj lub poczytaj coś, zdrzemnij się

Łatwe? Nie. Wymaga wysiłku.


👉 Kilka słów o mamie Karolka Jestem mamą. Jestem kobietą


Pamiętaj, że "idealna mama" również ma prawo do złości. Ale nie może przez to w żaden sposób się na dziecku wyżywać. Musimy nauczyć się panować nad negatywnymi emocjami, bo złość jeszcze bardziej nakręca złość.

A na koniec coś, co dla mnie jest zawsze niezawodne. Karolek bardzo reaguje na czyjeś silne emocje, jak na przykład smutek. Kiedy mnie delikatnie głaska i mówi "nie płacz/nie krzycz", od razu mi przechodzi. Przytulamy się i jest dużo lepiej. 

1 komentarz:

  1. Znam to :) Próbuje kontrolować czasami te emocje, ale zdarza się, że są takie dni, w których nawet najmniejsze drobnostki potrafią zirytować :)

    OdpowiedzUsuń